Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/231

Ta strona została przepisana.
310 
Ziewając, podał rękę drogimu kmotrowi,

Który ciężkie już kroki suwał ku domowi.

„Jakoż mnie też przywita moja, że tak późno
Wracam, a bez kołacza; będzie patrzeć groźno!
Boć pewnie jeszcze nie śpi... Jeślić będzie śpiewać,

315 
A nie leżeć, toć trzeba burzy się spodziewać.”

Tak rokując, już minął Lazarka, Latochy,
Już w polu. Śród zarzutów, że jeszcze zbyt płochy
Choć niemłody, już przyszedł zbyt rychło ku grubie;
Już u drzwi; słucha! Potu źródło w mokrym czubie!

320 
Słyszy śpiewać Jadwisię! Wiedząc, co się stroi,

Zaczyna się rozbierać. — Maj się tam nie boi,
Lecz czas spać! Myśli sobie: „Ledwo drzwi otworzę,
Zrzucę ubiór na stołek i spać się położę;
Akt strzelisty, choć w łóżku zmówię.” — Już otwiera:

325 
Żonka nad okulary oczęta otwiera;

Śpiewa: „Miecz nieuchronny, a ty przecie swemi
Oczyma ujrzysz pomstę, pomstę nad grzesznymi.”
Nim skończyła, małżonek już się wodą kropił,
Już się mężny do końca, w pierzynach utopił!