koło społeczności miechowskiej jako wyrazicielki bytu górnośląskiego i koło połowy w. XIX jako epoki przełomowej. Wolno przypuszczać, że zamknięty w sobie, nieufny wobec ludzi, ironicznym nieco uśmiechem ogarniający doczesność ksiądz-poeta pieścił w duszy nadzieję, że jego epopea stanie zamiarami przynajmniej, choć nie skutkiem, obok dwu nowożytnych poprzedniczek, że obok Hermana i Dorotei, opowieści małomieszczańskiej z czasów rewolucji francuskiej, pierwszego blasku nowego słońca (ais sich der erste Glanz der neuen Sonne heranhob VI 8), obok Pana Tadeusza, historji szlacheckiej z epoki napoleońskiej, „obfitej we zdarzenia, nadzieją brzemiennej... pięknej mary sennej”, może zaświecić niklejszem światłem Stary Kościół Miechowski, chłopska epopea na tle „wiosny ludów”, „gdy zagrał duch nowy dźwięcznie jak harfy eolskie, duch wolności narodów”. Trzy wielkie wydarzenia, trzy wielkie złudzenia w początkach dziejów najnowszych, których pozorny blask najgłębiej może z trzech twórców oceniał Bonczyk i dlatego swój poemat przepoił zadumą o marnościach „naszej doczesności”.
Uspokojony w swem sumieniu artystycznem co do słuszności wyboru bohatera, środowiska i epoki, zwrócił Bonczyk uwagę głównie na dobór szczegółów ze swoich wspomnień, na ich ułożenie w jakąś całość, na sposób ich opracowania. Po przesianiu wspomnień pozostały z nich jako zasadniczy wątek akcji Starego Kościoła Miechowskiego: projekt i hojność Winklerowej, narada gromady parafjalnej w tej sprawie, zręczność Bieńka w przeprowadzeniu zamysłów dziedziczki, uboczne zajęcia Bieńka, osłabiające jego czynności nauczycielskie, zawodna polityka zarządu gminnego i rozruchy na cmentarzu, straż nocna, ostatnia msza żałobna w starym kościele i przeniesienie pierwszych zwłok na nowy cmentarz, dzieje i stan kościoła i wsi, perspektywa przyszłych czasów, epizodycznie zaś wejść miały koleje życia Franciszka Winklera, przyroda miechowska, dawny obyczaj i t. p. W doborze tych wspomnień rozstrzygała obok momentu osobistego udziału także ich wyrazistość, a nadto