na codzień młynarza i kołodzieja dworskiego, odświętnie zaś nieporównanego w swem religijnem spojrzeniu na przeszłość i teraźniejszość astronoma i kronikarza miechowskiego. Figurą pocieszną, Tersytesem miechowskim staje się popychadło (kiep) dworskie Jakób Ciura. Przedstawicielem kmiecia, mnożącego zapobiegliwie swoje mienie, nietroszczącego się o wykształcenie, zaufanego w tem, co przejął jako „grzeczność”, lecz w domu niewiele znaczącego jest Jan Koronowicz, podobny mu zaś, nazewnątrz sztywny, urzędowy i mało przystępny, w domu zaś potulnie słuchający Jadwisi, — to znany z „Kazania stołowego” Jan Maj. Trudno było poecie zapomnieć o wielbicielu dawnych czasów, ordynancu Fołtynie, o zapalczywym Marcinie Żyle „Garnuszku”, o rozważnym, ale czasami krotochwilnym Tomku Kortyce-Kurcu, o roboczym i
milczącym Antku Podeszwie, o przejętym ważnością swej przypadkowej roli Marcinie Grabarze i o tylu innych starszych lub rówieśnych sobie (Pietrek Wypler, Bartek Banaś, Stanisław Kluziok i i.) Miechowianach, z których każdemu dostać się musiało choćby kilkuwyrazowe wspomnienie.
Jeżeli świat męski występował w tych wspomnieniach licznie i wyraziście, to kobiet było niewiele i tylko przelotnie wprowadzonych do poematu. Są to koleżanki szkolne jak Julka Krzon, która nie lubiła męczyć się czytaniem, Marynka Ślęczkowa, Tekla Karczmarczyczka, Marjanna Wermańczyk, którym jeno po parę słów się poświęca; dziwniejsza jeszcze jest wstrzemięźliwość w mówieniu o Nastce Koronowiczównie, której wesele wypełnia poczęści ks. VII; ze starszych pobieżnie uwzględniono ciotkę, Marysię Wyplerkę, Kónową, Halinkę Łaszczykową i Kornowiczkę, więcej nieco wraża się w pamięć „para miłych starek” Helina Stainert i Niewiadomska, jakby we
mgle spowodu przedziału społecznego ukazują się Marja Winklerowa i jej pasierbica Waleska, najwyraziściej zaś rysuje się obraz zmarłej matki poety Hanki z Łukaszczyków.