Mówi się o niej kilkakrotnie w pocemacie, o jej dobroci, wesołości i talencie śpiewackim, o jej pracowitości i znojnem życiu, o jej śmierci podczas pomoru, o miłości ku niej sięgającej poza grób, aż wreszcie kończą się te wspomnienia żałosnym i przejmującym grozą finałem, obrazem zwłok, odsłoniętych po kilkoletniem leżeniu w mogile. Poeta nie zapomina także i o innych zmarłych, jak gdyby nietylko Proboszczowi, lecz również jemu cmentarz był „kochaniem”. Pojawiają się cienie nietylko nieszczęsnego samobójcy Krawiecka, lecz także twardego groszoroba Karola Goduli i przedewszystkiem jego współzawodnika Franciszka Winklera ludzkiego wobec swego otoczenia, noszącego w sobie mimo tylu powodzeń jakiś wewnętrzny niepokój. O nich mówić będą w swych wspomnieniach różni, przyczem najwięcej tych ożywczych promieni pamięci dostanie się Winklerowi z ust Draszczyka, Walka Boncyka i Pawła Łukaszczyka.
Serce i lektura kazały przejąć jako jeden ze składników poematu przyrodę. Niebo gwiaździste i las przemawiają do poety najpotężniejszym głosem, im też poświęci najwięcej miejsca i słów serdecznych, lecz także wschody i zachody słońca, wieczory i noce miechowskie, a zwłaszcza roślinność cmentarna przysporzyć mają poematowi piękności. Wreszcie dzieła ludzkie, zrosłe z krajobrazem, jak kościół, jego wnętrze i wieża, chaty wiejskie i zamek, kaplica grobowa dziedziców uzupełnią inwentarz epicki.