nie Goethego, że na ograniczeniu się polega mistrzowstwo. (In der Beschränkung zeigt sich der Meister.)
Epopea zasiedziałego na swym zagonie i przy swoim odwiecznym kościele chłopa śląskiego, zanim od obu oderwie go rozwijające się coraz więcej uprzemysłowienie kraju, nabiera właściwości tragicznych, jeżeli spojrzymy na nią jako na wyraz uświadomienia narodowego. Bo pod tym względem trudno dać odpowiedź bezwzględnie twierdzącą, co więcej w pierwszej chwili może się nawet wydawać, że prócz słów niema w tym poemacie żadnego świadectwa świadomej siebie polskości. Przecież wyraźnie odcina się tam pojęcie Ślązaka od Polaka, którym i to właśnie dla autora jest człowiek pochodzący z Kongresówki. Jeżeli Proboszcz odróżnia Suchodolskiego od innych dziedziców Miechowic jako przybysza niewiadomo skąd (lecz skąd, nie wiem, możno z Polski VII 587), to można to położyć na karb jego niemieckiego usposobienia. Ale gdy autor sam obojętnie wyróżnia „Polaka Podmorańskiego” (III 303) w związku z niesympatycznemi poczynaniami gospodyni farskiej Rebeki i „Polkę czystą, choć zniemczałą” Starą Leśną (IV 68-9, por. II 17), to widocznie jest to przyjęte ogólnie w Miechowicach pojęcie. Wprawdzie Walek Boncyk, stając w obronie obyczaju polskiego powie, że gościnność to „taka czy niecnota czy cnota wrodzona Polaka” (VII 62), wprawdzie i on i Maj, przytaczając przykłady bezbożników na gruncie miechowskim w ks. VIII, wymieniają Niemców, ale poza stwierdzeniem odmienności mieszkańców Miechowic i Śląska od Niemców nigdzie nie widać dalszego, pozytywnego przyznania się do polskości.
W dolnej warstwie ludności miechowskiej jest niemal jeszcze gorzej, przecież Bargiel w oburzeniu krzyczy: „Już to aże taki nastał w Prusiech porządek” (IV 542-3), kiep Ciura mówi wprawdzie: „nie jestem tak podłym jak sekreciarz niemczura” (V 84), ale w tem niema nic poza osobistą niechęcią. Wszyscy ci ludzie godzą się z władzą pruską, posłuszeństwo dla niej uważają za rzecz naturalną, a swobody konstytucyjne łączą ich ściślej z państwem