niż w czasach absolutyzmu. Wypada więc stwierdzić, że ojczyzna ich zamyka się w obrębie Górnego Śląska, że nici sięgające dalej np. do Częstochowy i Krakowa należą już do minionej, nieaktualnej przeszłości, o ile ją jeszcze pamiętają, gdyż tylko Walek Boncyk i młynarz Łukaszczyk potrącają o nią w swych wspomnieniach.
Ale i to powiedzenie o Górnym Śląsku jako ojczyźnie nie wychodzi ze zbyt wielu ust: Walek Boncyk powiada (IV 91-2), że od związku Winklera z Marją z Domesów Arezinową „błogie czasy zakwitły ludom w Górnym Śląsku”, młynarz Paweł (V 446) o zarazie z r. 1847, że „mór się srogi rozgościł w naszym Górnym Śląsku”, Proboszcz, mówiąc o współpracy pracodawców z robotnikami, łączy w dziwny sposób niezbaczanie Górnoślązaków z drogi cnoty z wesołą i błogą epoką we świecie (VIII 172-6), lecz już Kurc-Kortyka w porównaniu przeszłości pańszczyźnianej z teraźniejszością (VII 322-349) nie wychodzi niemal poza opłotki powiatowe, Gliwice i Koźle wymienia tylko jako punkty końcowe uciążliwych szarwarków. Owe „ludy w Górnym Śląsku” Walka Boncyka, to tylko ludność poszczególnych miejscowości.
Jeżeli ubolewać można nad tem ze stanowiska narodowego, to nie wolno o to winić poety; daje on okrutną prawdę i nic więcej jak tylko prawdę. Od początku XIX w. słabły resztki węzłów uczuciowych Śląska z Polską i pomimo wszelkich prób stan ich ok oło r. 1850 odpowiada naogół malowidłu Starego Kościoła Miechowskiego. Rozproszkowanie zaściankowe życia ludu na Górnym Śląsku dochodzi wtedy do szczytu, po którym rozpoczynał się okres nowy spajania, odnajdywania najpierw wspólnoty dzielnicowej i plemiennej w życiu uprzemysłowionego kraju, a potem już dzięki logice dziejowej odszukanie drogi do Polski. Poemat stawia nas w momencie, kiedy zgodną z nakazami urzędowemi naukę Bieńka o kraju ojczystym młodzież pojmuje na swój sposób:
Śląsk graniczy
Kole okna na Wrocław; to naród rolniczy;
Kole pieca jest Polska, a tu kole ziemi
Rzeka Bałtyk; gdzie pokład, rozciąga się z swemi
Odnogami olbrzymia góra.
- (III 79— 83 .)