nież pewną wskazówkę, jakim był język Bonczyka na codzień.
Imiesłowy przeszłe od czasowników niedokonanych: bywszy, czytawszy, miawszy i słyszawszy występują kilkakrotnie. Imiesłowy bierne tworzą się zazwyczaj z końcówką: -ony, a więc: zrośniony, wprzęgniony, przyciśnieni, a nawet znajdziono i w rzeczowniku słownym: uśnienie. Skłonność do używania form krótszych w cz. przeszłym objawia się w tworach takich jak: ciągli, stękła, gwizdło, jękło, zatrzasł, zatrzasła, zgrzytły, parskli. Odmiana mleć w cz. przeszłym jest stała: mleł (mlył), mleły. Jeżeli dodamy do tego odosobnione objawy jak: pchnęł, tkwiały, zawiertał, pomniąc, bierali, wrzasknie || wrzasnął, — to wyczerpalibyśmy listę właściwości Bonczykowych w zakresie czasowników. Przy niektórych czasownikach nie znosi Bonczyk przedrostka: z- wzgl. s-, a więc przekłada formy: poziera, przedał, nalazła nad: spoziera, sprzedał, znalazła.
W zakresie składni najwyraźniejszym objawem jest t. zw. dwojenie i trojenie czyli pluralis reverentialis. Dwojeniem w stosunku do osób starszych, ale niskiego stanowiska posługuje się Nolbuś w rozmowie z Draszczykiem, wobec parafjan pełnoletnich Proboszcz np. w rozmowie z Koronowiczem, starsi wiekiem wobec młodszych, ale już dorosłych np. Tomek Kortyka wobec Grabary. Troją wszyscy wobec osób na wyższem stanowisku lub krewnych, albo mówiąc o nich. Dzieci więc o rodzicach mówią przez 3 os. l. mn. czasownika, a stosują też liczbę mnogą w zaimku. Stąd to wyrażenie: nasi o matce lub ojcu, a nawet: Wyplerka, nasi ciotka. Bienek przemawia w podobny sposób o Proboszczu, gdy się wyraża: „gdyby do szkoły przyjść im się zachciało”. Ten pluralis reverentialis wobec Proboszcza pojawia się także w opowiadaniu
samego autora np. II 61, 76, VI 292, 296 i t. d.
Zdania czasowe w poemacie Bonczyka zaczynają się bądź od spójników tych samych co w języku literackim: gdy, kiedy, bądź od: nim, zanim = gdy, podczas gdy, podwiel = dopóki, niż = nim. Jest to stan, który w II wyd. przeważnie usunięto, wprowadzając ogólnopolskie: gdy,