tyki; pilni jak pracowity wieśniak z zorzą wstali; Konów dąb jak stróż wierny statku największego; dzieci sprytne jako lisy; i t. d. — są porównania szeroko zakrojone jak np.: Słowem, jaka jest kolej każdego człowieka: rodzić się, żyć czas jakiś, a potem umierać, tak też z naszym kościołem: wnet umrze; Jak chłopiec radośnie, kiedy wpiął się do gniazda na wysokiej sośnie, nogami i lew icą trzyma się
gałęzi, a prawą stadko piskląt gdzieś w zanadrzu więzi; tak się przypiął Grabara do bliskiej jabłonie, pokazuje, jak biegłe w domacaniu dłonie umiały w gałce znaleźć opisy przeszłości i już okiem zwycięzcy poziera na gości. Nie kiedy porównanie uzupełnione jest wysnutemi z niego przenośniami jak np. w ks. VII 155-162, gdzie po porównaniu okraszonej gestami wymowy Marcina Grabary z ruchem wiatraka poeta przechodzi do przenośni i drugiego krótszego porównania: Mleł rękami, nogami, głową i ramiony, a z ust suł się jak z pytla słów strumień upstrzony. Podobnie w porównaniu lasu z kościołem (IV 341—349) przeplatają się przenośnie z wtórnemi porównaniami, najcharakterystyczniej może w tym obrazie: a z nieba wysoko świeci jak wieczna lampa słońce, boskie oko. Treściowo materjał do porównań bierze Bonczyk z życia przyrody i wsi, gdy zaś idzie o przyrodę, z życia ludzi; rzadko ucieka się do porównań, wybiegających poza widnokrąg, że tak powiemy, miechowski, a więc przywoła na pomoc fale morskie lub reminiscencje historyczne albo geograficzne np.: patrzy jak Kolomb po morzach pędzony; Jak
w Frankfurcie nad Menem w starej rzymskiej sali i t. d., dosypując przytem do tych porównań nieco soli humoru lub nawet ironji. Tak samo postępuje przy porównaniach wziętych z rzemiosła lub przemysłu, porównywając krzyk starego Ciury z kwikiem prosięcia (jak gdy rzeźnik ze szkucin drze w korycie prosię) lub chrapanie młodego Ciury ze zgrzytem piły tartacznej (chrapa mój Ciura jak piła traciarska), lub wreszcie w 16-wierszowym opisie (VI 129—144) czynności górnika przy rozsadzaniu skały, zastosowanym do sposobu budzenia Ciury przez Tomka
Kortykę.
W przenośniach jest Bonczyk mniej szczęśliwy, choć równie obfity. Ulubioną przenośnią jest promień sło-
Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/66
Ta strona została skorygowana.