XIX w.”. Pietkiewicz korzystał prawdopodobnie z Parczewskiej i Bełzy, o których później.
O recenzji Kraszewskiego Bonczyk długo nie wiedział, ale znajomi zwracali mu uwagę na pewne braki w poemacie, utrudniające ich zdaniem dotarcie do publiczności polskiej. Jednym z nich był dr. Franciszek Chłapowski, do którego w sprawach stylistycznych żywił Bonczyk pewne zaufanie. Ponieważ — jak się zdaje — Chłapowski miał główne zastrzeżenia co do języka poematu, powierzył mu poprawę szaty językowej. Korektor wywiązał się ze swego zadania, jak umiał, pousuwał cały szereg wyrazów narzeczowych, tępiąc zwłaszcza owe: niedziw, nim, zanim, niż, możno, tamstąd i t. d., ale zatrzymując te, których użycie znał z narzecza wielkopolskiego, lub z któremi się oswoił w czasie pobytu na Górnym Śląsku. Poprawił także, a przynajmniej zalecił poprawić pewne uchybienia w rytmice i rymach, a wreszcie wyraził powątpiewanie co do trafności pewnych ustępów i strony kompozycyjnej. Bonczyk zgodził się z poprawkami, dotyczącemi wysłowienia, ale kompozycji i treści poprawiać nie chciał, gdyż musiałby wywrócić cały plan epicki. Tak przedsta wia się rzecz w świetle listu łacińskiego bez daty do Chłapowskiego (Roczniki Tow. Przyj. Nauk na Śląsku II, str. 16). Czy zgoda Bonczyka była szczera? Zdaje się, że niekoniecznie, skoro nie wyrównał pod względem języka miejsc, przeoczonych przez Chłapowskiego, i pozostawił w II wyd. kilka potępionych wyrażeń jak: możno, niedziw, nim i t. p., a większości ich użył także w następnym poemacie, w Górze Chełmskiej. Tak więc cała „poprawność” II wydania skrupiła się na wyrażeniach narzeczowych, ale Stary Kościół Miechowski, nabrawszy obecnie więcej literackości językowej, nie zyskał poza Śląskiem nic na popularności.
Oparła się na niem przedewszystkiem Melanja Parczewska w artykule: Z poezyi górnoszlązkiej (Przegląd Literacki „Kraju” nr. 23 z 1890 r., str. 6—8), oceniając oba poemata epickie Bonczyka. Zau-