żna tu tylko mówić o zabarwieniu narzeczowem, bezwarunkowo silniejszem w I niż II wydaniu. Wydawca nie postąpił lekkomyślnie, gdy po długim namyśle postanowił
liczyć się mniej z dopiskiem: „wydanie drugie poprawne”, niż z nabytem przez wielokrotne wczytywanie się w tekst obu wydań przeświadczeniem, że w tym dopisku nie wszystko jest w porządku. Poprawienie bowiem I wydania pod względem językowym nie wynikło z własnej pobudki twórczej Bonczyka, lecz z podniety dra Franciszka Chłapowskiego, który nie zważając na określenie: „w narzeczu górnośląskiem”, chciał uprzystępnić poemat ogółowi polskiemu przez dostosowanie go językowo do norm ogólnopolskich. Nie okazał się Chłapowski pod tym względem zbyt wielkim znawcą, nie był bowiem zawodowym literatem, ani nie posiadał dostatecznego przygotowania w zakresie t. zw. poprawności językowej. Dlatego zostawiał wyrażenia, znane mu z wielkopolskiego narzecza lub
z osłuchania się na Śląsku, usuwał zaś nieznane sobie lub poczytywane za niepoprawne. Robił to niesystematycznie i niejeden wyraz, usunięty w jednem miejscu, ocalał w innem. Najcharakterystyczniejsze może jest traktowanie: tamstąd i tustąd, z których pierwsze pousuwał, drugie
zostawił.
Bonczyk zachował się wobec tych poprawek dość ciekawie. Co Chłapowski „poprawił”, przyjął, ale gdzie Chłapowski przeoczył „niepoprawność”, ani myślał o jej przerobieniu. Skutkiem tego pozostały tu i ówdzie w II wyd. sprzeczności, na które zwracam uwagę w objaśnieniach. Nie były one podyktowane żadną myślą artystyczną, o czem świadczy taki przykład. Do banitów należał m. i. wyraz: możno = może. Gdyby go usunięto wszędzie lub przynajmniej z odezwań się inteligentów miechowskich
i opowieści samego autora, możnaby rzecz zrozumieć; tymczasem poznikał on właśnie tam, gdzie przemawiają ludzie z warstw niższych, a ocalał pięciokrotnie: 2 razy w ustach rektora Bienka, raz Proboszcza, raz samego autora, a tylko raz w ustach Ciury, który znowu w innem miejscu używa literackiego: może. Natomiast zmienili możno na może i Marcinek Żyła i ordynanc Foltyn i kopidół Draszczyk i Kornowicz, nie mówiąc nic o Walku Boncyku, Bienku
Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/9
Ta strona została skorygowana.