Ale latoś inaczej! Najłaskawsza Pani
Jejmość Maryja Winkler z Domesów nam tani,
Ale śliczny wystawi Dom Boży: kupiła,
Jak wiecie, pół zagrody Krzonowej, zrobiła
Z pięknej cegły murami, ślicznie wyrównany,
Ozdobiony wysokim krzyżem i drzewami,
Sadzonemi wszerz i wdłuż i wkoło rzędami.
Na cmentarzu tym stanie z drzewa, z cegieł, z gliny
Tam Najświętsza Ofiara ma być sprawowaną,
Aż nowego przybytku śliczne mury staną,
Wspaniałą swą budową głoszące przez wieki
Szczęsny byt parafii z Winklerów opieki.”
Kościół, kościółek, cmentarz, a to nie kosztuje
Nas biedaków ni grosza. To pięknie!” — „Wojciechu!”
Odparł Łaszczyk Halyniarz, — „ani w wielkim miechu
Twe nie zmieszczą się skarby; twe bydło w oborze,
Nie świadczą o ubóstwie; wszak ty oprócz Pana
Jegomości naszego i oprócz Altmana
Jesteś najzamożniejszym, choć nie są twe spodnie,
Co zaświadczy wieś cała, szyte nowomodnie.
„Franku!” — rzekł z śmiechem Kóna, — „powiedz mi no, w czyjej
Główce urósł ten rozum? On nie twego chowu:
Tak ci śpiewa Halinka, a ty to tu znowu!”
„Wojtku!” — rzekł Łaszczyk, — „gdy się sąd o żony toczy: