Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/98

Ta strona została skorygowana.

Kiedym rano wczas, albo o wieczornej porze
Szedł dzwonić Aniół Pański, a niebieskie zorze

510 
Lały się oknem wieży w serca mego cienie:

Tedy, płacząc, klękałem; gorące modlenie
Jakoś samo ze serca w niebo się wznosiło.
Nie chwalę się, Kochani, lecz mi często było,
Jak gdyby te kamienie wszystko rozumiały,

515 
Zemną dzieląc mój smutek, do mnie przemawiały.

Jak wam pole jest razem pracą i spocznieniem
I nadzieją i szczęściem i ciągłem marzeniem;
Tak ja, niby zrośniony z tą świątynią miłą,
Pokochałem ją całą serca mego siłą,

520 
Nie myślałem inaczej, jak, że rozdzielenie

W śmierci tylko nastąpi. — Otóż tu spełnienie!
Ja, com dotąd kościoła strzegł jak oka mego,
Teraz mówię: nie płaczcie nad zburzeniem jego,
Rzućmy to ziarno w ziemię, bo z jego pogrzebu

525 
Wnet wspanialsza świątynia wzniesie się ku niebu!”


Milczał, otarł łzę z oka; że był rozrzewniony,
Taił, a wziąwszy z stołu stós aktów złożony,
Niby czegoś szukając, przewracał kartkami
I rzekł: „Myślę, iż pewno poznaliście sami,

530 
Jako słuszną jest rzeczą nie czynić przykrości

Rządowi i łaskawym zamiarom Jejmości.
Wszak i Urząd Biskupi dał komisarzowi
Janowi Alojzemu Ficek, proboszczowi
Z Piekar, kanonikowi, to upoważnienie:

535 
Czynić co tylko można, aby zezwolenie

Ze strony waszej dzisiaj jeszcze nastąpiło.
Ja czemprędzej z wszystkiego, co się tu mówiło,
Spiszę raport, a jutro poślę Wielebnemu
Księdzu kanonikowi, on zaś Biskupiemu