Strona:Stefan Żeromski - Pocałunek.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieć potrafił, — ja, pomocnik referenta powiatu ...skiego. Zaznaczyć tu jedynie mogę zjawisko, będące, według wszelkiego prawdopodobieństwa, źródłem ujemnej, że tak powiem, mojej filistrii. Oto — istnieje w głębi tej urzędniczej, przesiąkłej atramentem, wygiętej w łuk pokłonu duszy jakiś płomyczek niedostrzegalny, jak płomyk palącego się wodoru, jest w tym zdrowym i, naturalnie, mądrym moim myśleniu jakby mała, lecz wiecznie ropiejąca ranka i jest zanadto często wrażenie zagłębiającej się w nią igły. Odruchem tego wrażenia jest cichy, niedosłyszalnie cichy, nie przekraczający ścian serca krzyk — excelsior! — wstyd wyznać... Zresztą — jestem bardzo, wybitnie, bezczelnie brzydki. Mój nos w kształcie pięty i o kolorze rędziny proszowskiej, łzawe oczka, postać cała przypominająca sztalugi i powieszone na nich, najniemodniej pozszywane kawałki kortu, wieczna wilgoć usposobienia, wywołują szczerą i serdeczną wesołość, ilekroć daję się widzieć przedstawicielom i przedstawicielkom „gen-