Strona:Stefan Żeromski - Pocałunek.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

Za chwilę, spostrzegłszy zapewne jak wielki popełniła błąd, wyszła. Nie było jej, gdy wyszedłem z grobów, nie było nigdzie, nigdzie. Czasami myślę, że była tylko złudzeniem...
Wróciłem po odbyciu kuracji do Przywiślańskiego kraju, przeżyłem przy moim biurku wiele lat, zgorzkniałem bardziej jeszcze i dziś chory jestem na spokojną pogardę, na plugawą obojętność, na zimny, najedzony zdrowy rozsądek. Czasami tylko, gdy nadejdą długie i bezsenne noce jesieni, gdy chory i znużony męczę się w samotnym pokoju, — przepiękne jej widmo, nie otwierając drzwi, wkracza do tej izby wydaje mi się, że ma nad czołem płomyk, jaki noszą geniusze Grottgera. I usta jej tajemniczymi słowy mówią choremu sercu: „Pójdź za mną,..