Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/124

Ta strona została przepisana.

SUŁKOWSKI
— Czy portrety wyobrażają waszmość pana w tem przebraniu? Wszystko to zresztą może być dla kogoś zajmujące, ale czemuż pan hrabia mnie raczy zaszczycać swą pamięcią i czyni mnie współuczestnikiem swych pomysłów?

ANTRAIGUES
— Odwołuję się do naszej dawnej znajomości i do pańskich uczuć! Jestem zgubiony. Bonaparte ogłosił drukiem w Monitorze rzekome dokumenty, znalezione jakoby w moim portfelu podczas aresztowania mnie w Tryeście. Ogłosił je nadto plakatami po miastach i wioskach Francyi. Ludzie, którym służyłem z całą wiernością, z wiernością, której objawy widziałeś w Wenecyi, nazywają mnie dziś sprzedawczykiem. Twierdzą, że Bonaparte podyktował mi treść dokumentów, kompromitujących jego wrogów, twierdzą, że ja je własnoręcznie na jego rozkaz przepisałem wzamian za uwolnienie z więzienia, za paszport i tysiąc dukatów. Całe stronnictwo wyrzekło się mnie i rzuciło na mnie infamię, jako na zdrajcę idei Burbonów. Waszmość pan jeden możesz stwierdzić przed Bogiem i ludźmi, że ja paszportu nie mam, tułam się po wioskach lombardzkich, żeby unieść w bezpieczne miejsce mego syna. Jestem poddanym rosyjskim, więc łaski Bonapartego nie potrzebuję. Przetrząśnij moje kieszenie — jestem ubogi...

SUŁKOWSKI
— Czego waszmość chcesz odemnie?