Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/128

Ta strona została przepisana.

harnais, w willi Bonaparte! Czy to już nie dwór monarszy? Czy to otoczenie republikańskie? Czy tam nie uwielbiają ludzi z przedmieścia Saint-Germain, czy tam nie nienawidzą jakobinów? A zresztą — gdybym waszmość panu powtórzył, co mi mówił ten człowiek... Gdy siedziałem tutaj w więzieniu, wzywał mię niejednokrotnie i długie prowadził ze mną rozmowy. Ja się znam na ludziach. Dosyć widziałem ciekawych okazów. Strzeż się waszmość!

SUŁKOWSKI
— Czemuż to?

ANTRAIGUES
— Bonaparte to mistrz. Widzisz sam i stwierdzasz, jak mną zagrał. Strzeż się, żeby tak nie zagrał tobą!

SUŁKOWSKI
— Moja sprawa jest tutaj z góry przegrana. Ja tu wcale nie gram i nic nie chcę wygrać.

ANTRAIGUES
— Czy sądzisz, Że ludzie nie widzą, co się dzieje? Czy sądzisz, że nie spostrzegają jego drogi? Wszyscy wychwalają twoje talenty wojskowe, twoją naukę, znajśomość języków...

SUŁKOWSKI
— Darmo się waszmość silisz na pochlebstwa!