KSIĘŻNICZKA
— Zdawało mi się, że waszmość mógłbyś jednak poradzić dziś, jak postąpić...
SUŁKOWSKI
— Nie mogę w tej sprawie powiedzieć ani jednego już słowa. Dyrektorowie francuscy zasiadają w pałacu luxemburskim w Paryżu, generał Bonaparte w willi swej w Medyolanie. Oto wszystko. Obowiązek mój nakazywałby mi właściwie związać hrabiego Antraigues’a i oddać go w ręce władzy. Jest to zbieg, który w niewiadomym celu powrócił. Lecz umywam ręce przez wzgląd na to, Że jest to twój towarzysz, pani.
KSIĘŻNICZKA
— Czyń waszmość, co do ciebie należy.
SUŁKOWSKI
— Jestem oficerem nieznacznego stopnia i małego znaczenia. Zajmuję się oto sprawami technicznemi... Ale racz pani wyłuszczyć, o co chodzi...
KSIĘŻNICZKA
— Pojmuję, że wszelkie wystąpienie w obronie, czy na korzyść kogokolwiek z rodziny księcia Modeny źleby cię przedstawiło w oczach przełożonej władzy. Ale na razie chodzi o rzecz małej wagi. Miałam w dawnem księstwie Modeny zapisany przez jedną z osób mojej rodziny pałacyk w górach nad rzeką Ponaro, dobra ziemskie, winnice
Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/141
Ta strona została przepisana.