Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/150

Ta strona została przepisana.

żagle ich białe, jak wędrowne żórawie. Gdzieś przez czerwone pustynie brną karawany po wyschłych kościach dawnych wędrowców, Dokądś idą pułki bosych, obdartych francuskich sankiulotów, wołając, że gotowi są skonać w obronie haseł rewolucyi...

KSIĘŻNICZKA
— Mówił mi to hrabia d’Antraigues, że waszmość oddałeś pewne usługi na wojnie, a żadnej za to nie otrzymałeś nagrody.

SUŁKOWSKI
— Nie dla nagrody jestem w wojskach francuskich i nie dla nagrody oddawałem usługi.

KSIĘŻNICZKA
— Mówił mi również hrabia d’Antraigues, Że waszmość byłeś wskazywany przez jednego z członków poprzedniego dyrektoryatu jako ten, który może zająć bardzo wysokie miejsce.

SUŁKOWSKI
— Nie należy wierzyć niczemu, co mówi ten d’Antraigues. Nadewszystko pani nie powinnaś mu wierzyć! Trzeba wystrzegać się tego człowieka. — (Ciszej) Trzeba wystrzegać się wszelkiego z nim obcowania i rozmowy.

KSIĘŻNICZKA
— Dla czego?