Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/165

Ta strona została przepisana.

SUŁKOWSKI
— Agnieszko!

(Żołnierz Zawilec kołace we drzwi).
— Wejdź!

(Zawilec staje we drzwiach).
ZAWILEC
— Ten francuski ksiądz podważył drzwi, uchylił je do tego pokoju i zaglądał. Patrzałem na juchę długo cierpliwie, alem go wreszcie, według rozkazu, wziął za kark. To mię wtedy pchnął — z nożem na mnie! — i chciał uciekać. Więcem go trochę stłamsił w rękach, no i związał.

SUŁKOWSKI
— W prowadź go tutaj.

(Zawilec wpycha Antraigues’a, który ma ręce wtył związane).
— Sprzykrzyła się panu hrabiemu bierna rola gościa.

ANTRAIGUES
— Może mi waszmość każesz nareszcie rozwiązać ręce.

SUŁKOWSKI
— Sam związałeś sobie ręce, mości panie, i wydałeś się w ręce władzy.

ANTRAIGUES
— Dość mam tych gróźb! Czyńcie ze mną, co chcecie.