Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/250

Ta strona została przepisana.

chać duszą, wchłonąć marzeniem i uczcić tajnię ich bytowania, wdrożyć w siebie mistyczne pojmowanie świata przez ibisa, krokodyla, węża, szakala, hipopotama! Masz słuszność. Cóż może być bardziej przejmującego dreszczem nad ten symbol ducha z głową szakala, niż ten przewodnik bezgranicznie straszliwy, tajemniczy towarzysz, prowadzący umarłych do kraju śmierci?

SUŁKOWSKI
— Piękna legendo! Duch człowieka idzie za Anubisem przed oblicze Ozirisa, dobrego boga, który jak człowiek szlachetny szukał po ziemi środków ziszczenia cnoty i piękności, był przez złe, jak nieszczęsny człowiek, zdradą pokonany. Na rozkaz Ozirisa duch człowieka wstąpi — w ciało zwierzęce, oczyści się przez prace niskie, grube, długotrwałe. Nareszcie omyty przez trud wróci na niebiosa, ażeby się połączyć z wiecznem słońcem Ozirisem i z wiecznym księżycem Izydą.

(Poranek. Sułkowski wskazuje na kamienie grobowe).
— Patrz! Pokorny człowiek stoi, podczas gdy bóstwo siedzi na tronie.

VENTURE
— Wschodzi już słońce. O, Izydo, królowo ziemi egipskiej... Przebacz zniewagi barbarzyńcy północnemu i naucz go uwielbiać miłość...

SUŁKOWSKI
— Ty, która zasiadasz na prawicy męża w państwie