poznania jego natury, wysondowania jego duszy. To się na osobności zrobić nie da. Nie można człowieka zbadać lepiej, niż w sporze, wśród namiętnych wynurzeń o tak zwanych zasadach, principiach i poglądach.
KSIĄŻĘ
— Jednego z tych, którzy mnie pozbawili wszystkiego, mam wpuścić do mego domu!
ANTRAIGUES
— Przyjdzie on dziś niewątpliwie. Ośmielam się zwrócić na to uwagę waszej książęcej mości, że daleko łatwiej będzie poznać jego misyę w licznem gronie, wśród otoczenia jednomyślących, łatwiej zachować wyniosłość, a rzecz poznać, niż samemu.
KSIĄŻĘ
— Skądże waszmość wiesz, że on przyjdzie dziś niewątpliwie?
ANTRAIGUES
— Poważyłem się doradzić mu to za pośrednictwem tegoż Montgaillard’a. Co więcej — Montgaillard powiadomił go sekretnie... z mego polecenia o dzisiejszem sekretnem zebraniu...
KSIĄŻĘ
(z gniewem)
— Mości panie!
Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/51
Ta strona została skorygowana.