Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/67

Ta strona została skorygowana.

CONDULMERO
— Jakże to zbadać, który z nieprzyjaciół większą ma siłę? Wojska Bonapartego lada chwila staną w Mestre, a lud nasz własny z krzykiem go przyzywa. Na jakiejże szali zważyć dwustronne niebezpieczeństwo?

KAWALER WORSLEY
— Gdyby nie to, że nieprzyjaciel zewnętrzny jest królobójcą i jakobinem, rada byłaby prostą. Skoro bowiem chodzi o utrzymanie w swych rękach władzy, należałoby skorzystać z nieprzyjaciela, jako z materyalnej siły i tę siłę skierować przeciwko zbuntowanemu ludowi. Nie lud wówczas wzywałby nieprzyjaciela, lecz wasza prastara władza. Byłoby to widowisko godne bogów, gdyby sankiuloci dławili sankiulotów w interesie waszej arystokracyi. Sam nieprzyjaciel dążył nawet dawniej do tego celu, żądając wielokrotnie tylko nieznacznych zmian konstytucyi weneckiej. Dziś już do tego celu i widowiska dążyć nie należy ze względów innej natury. Przeciwnie, należy może wejść w porozumienie z nieprzyjacielem wewnętrznym, natychmiast uśpić jego wzburzenie obietnicami, a pozorem daleko idących ustępstw rozpalić jego uniesienie do walki z Francyą.

CONDULMERO
— Znany to przepis moralności... Czytaliśmy go nieraz na kartach Fra Paolo Sarpi, uczyliśmy się na pamięć. Nie! To mądrość minionego czasu. Dziś ta sztuka wykradania motłochowi wolności i bogactw jest bezużytecznym zbiorem paragrafów oszustwa. Motłoch znalazł inny kodeks