ostatnim sojuszniku. Ciebie potępiam. I innych, bezsilnie mściwych! Tych zaś nadewszystko, którzy przebiegle ws pominali tutaj o ugłaskaniu gniewu Bonapartego — i o wdzięczności weneckiej.
(Kładzie rękę na głowni szpady).
— Potępiam was wszystkich za te słowa!
MIKOŁAJ ERIZZO
— Jestem potomkiem doży Wenecyi. Słowo waszmości nie może mię dosięgnąć.
CONDULMERO
(do Sułkowskiego)
— Zginąłbyś waszmość, jak cień, między nami, — więc ci darowujemy to zuchwałe słowo.
SUŁKOWSKI
— Waszmość mi darowujesz me słowo, generał wenecki, prawa ręka proweditora łagun i suszy, któryś już pytał poufnie generała Baraguey d‘Hilliers, czy skłonny by był dać ci siłę wojskową dla poskromienia rewolucyi weneckiego ludu przeciwko waszej władzy? Wiedziałem dobrze o tej schadzce! Jutro wiedziałbym słowo w słowo, cobyście tu uradzili.
PIOTR SPADA
(idzie ku niemu w uniesieniu)
— Któryż to z nas jest twoim szpiegiem?
Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/89
Ta strona została przepisana.