Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/93

Ta strona została przepisana.

MIKOŁAJ ERIZZO
— Potrafimy zagrzebać się pod bezcennemi murami Wenecyi!

SUŁKOWSKI
— Wy? Nie potraficie. Macic w sobie tyle tylko ducha, ile go starczy na wybiegi i zdradę. Pójdziecie stąd na komedyę Goldoni’ego. To was pocieszy.

FRANCISZEK PESARO
— Nie. Pójdziemy dalej. Należy uchodzić z Wenecyi i gdzieindziej szukać ojczyzny, szczęścia, możności rozkazywania, jakeś to waszmość uczynił.

SUŁKOWSKI
— To będzie najlepsza droga ze wszystkich, jakie wasza dostojność wybrać możesz.

FRANOSZEK PESARO
— Szlachcic wenecki nie jest już tutaj u siebie. Skoro obcy żołnierz tu rozkazuje, należy gdzieindziej szukać losu i szczęścia.

PIOTR BEMBO
(do Sułkowskiego)
— Korzystasz ze sposobności, obywatelu, ażeby nas znieważać, ponieważ szczęście nas zawiodło.

SUŁKOWSKI
— Nie mam zamiaru znieważać was, dostojni panowie.