Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
117

nad czem się tak głęboko zamyśla umazana od deszczu pani Sand, siedząc między tulipanami ogrodu... Po chwili jednak szli dalej, ażeby pośmiać się z przygody generała Ney’a, najwaleczniejszego z walecznych, co zginął od kuli rodaków, rozstrzelany przez francuskich żołnierzy w tem mieście, którego sławę roznosił po lądach dalekich i w stu z wrogami ocalał bitwach... Cieszyli się na widok budowli, wzniesionych przed wiekami, ze wszystkich rzeczy i zjawisk, radowali ze wszystkich spraw dawnych i teraźniejszych, groźnie nastroszonych i zabawnie obdartych z powagi, a mówili istotnie tylko o sprawie własnej, wielkiej, jak Paryż, a nawet, — sumiennie rzeczy biorąc, — jak świat. Zdarzyło się, że tak wędrując swojemi światami, zabrnęli na bardzo odległą uliczkę Gracieuse i znienacka spostrzegli zjawiska niewiarogodne, widoki przerażające: czarne sienie, skąd wybuchał zgniły zaduch; izby za oknami zakratowanemi pełne nędzy i wstrętnego brudu, mężczyzn o groźnem i złowieszczem spojrzeniu, kobiety półnagie i straszne, wychudłe dzieci. — Uchodzili stamtąd w weselsze strony, w bardziej słoneczne okolice swej miłości. Tatjana chwyciła rękę towarzysza wędrówki i przyciskała ją do serca, ażeby prędzej mógł o nieprzyjemnych widokach zapomnieć...
Zdarzyło się, że przyszedł spóźniony pod okna hotelu, w którym czekała. Ujrzał ją w ciemności daleką, jak nieuchwytny cień. Wstrząsnęło nim niemal bolesne uszczęśliwienie. Zeszła pośpiesznie. Pomknęli przytuleni do siebie w zgiełkliwe bulwary,