Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.
3

młodych podporuczników, składający kurs najwyższy, powstał z miejsc, jak jeden człowiek.
Wszedł do sali powolnym, zlekka ociężałym krokiem wielki książę — protektor. Bardzo wysoki, chudy, nieco już szpakowaty mężczyzna, o twarzy niewesołej, ściągłej. Niewielka, klinowata broda jego siwiała, równie jak gładko przyczesane włosy.
Pozdrowił młodzieńców zcicha znanem żołnierskiem powitaniem. Odpowiedzieli jak jeden, skandując w sposób przepisany frazes z przepisanem uniesieniem. Książę skierował kroki ku katedrze, zasłanej wspaniałym dywanem. Z dyskretną elegancyą zasiadł na krześle pod portretem panującego monarchy. Obok, z obudwu stron, jakgdyby wykonywując formułę skomplikowanego tańca, umieścili się generałowie świty — generał-feldzeig-majster, generał inspektor artyleryi, pomocnik, inspektorowie zarządu artyleryi i inni. Cała ta, pusta przed chwilą połać sali zajaśniała nagle od paradnych szlif, aksamitnych kołnierzów, ponsowych lampasów, akselbantów, wielobarwnych szarf, orderów, gwiazd, wstęg, łysin i wypomadowanych czupryn.
Przyciszony dźwięk ustawianych szabel i umyślnie zagłuszany brzęk ostróg rozpłynął się znowu w milczenie. Surowe oczy generałów mierzyły niepobłażliwie głęboką salę, w której zasiadło czterdziestu paru abituryentów. Młodzi oficerowie oczyma skamieniałemi z subordynacyi mierzyli generałów. Nadewszystko jednak ośmielali się podnosić oczy na twarz wielkiego księcia, doświadczając należytej