Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.




XIV.

Podczas drugiego miesiąca pobytu generała Polenowa w Paryżu przez jego salon przewijać się począł korowód francuzów. Byli to przeważnie majsterkowie interesu, dziennikarze, polujący na materyał do plotek o Rosyi. Bywali jednak i artyści, literaci, muzycy. Niemal każdy z nich zostawiał u stóp Tatjany daninę spojrzeń, cichych westchnień i wykwintnie zamaskowanych wyznań. Jej to pochlebiało. Lubiła te francuskie hołdy. Ten i ów z przygodnych wielbicieli otrzymał jej powłóczyste spojrzenie, inny chwilę dłuższej rozmowy. Pewien redaktor artystycznego pisma wyjechał nagle do Szwajcaryi w obawie o losy swego serca. Pewien komedyopisarz obdarował ją swemi dziełami, zbogaconemi kwiecistą dedykacyą. Pewien młody artysta zaczął malować jej portret. Chodziła sama do jego pracowni pozować. Piotr odprowadzał ją do drzwi pawilonu w ogrodzie i czekał. Serce ściskało się w nim i dusza zamierała na rogach ulicy, gdy się tłukł, jak ptak z wykręconemi skrzydłami, nagle złapany z wolnego powietrza miłości i z przestworów szczęścia w ciemność zdradzieckiego potrzasku. We wzroku upadłym na zie-