Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.
155

kiem: „Votre“.... Znowu wybuch zazdrości i znowu strugi niewinnych łez. W kilka dni później Tatjana przyszła z miasta wzburzona i sama opowiedziała Piotrowi, że przypadkowo spotkała na ulicy owego malarza, szła z nim przez czas pewien i że wtedy „ten osioł“ zaproponował jej wspólne spożycie obiadu i to gdzie? — W Saint-Cloud. Przysięgła, że mu dała ostrą odprawę, „zbyt nawet ostrą jak na winę tego osła“. Piotr już nie wierzył. Szalał z wściekłości. Tegoż dnia nadszedł list od malarza, przepraszający za nietakt, jakiego się dopuścił, ale z zakończeniem, że pomimo tych wszystkich jego nietaktów „nie może się pogodzić z myślą, ażeby go już ani trochę nie lubiła“. Rozłucki zażądał, ażeby do owego malarza napisała list z oświadczeniem, iż ma narzeczonego, który jest jej ukochanym i jedynym, — iż z powodu nagłości wyjazdu żegna swego portrecistę, a nie mogąc go już więcej zobaczyć, dziękuje mu za swą piękną podobiznę i t. d. Tatjana z radością i bez wahania napisała ten list. Ze śmiechem obydwoje odnieśli go na pocztę i sprawa została ubita. Ale oto pewnego dnia, na wyjezdnem, gdy weszli obydwoje do ulubionej kawiarni, ażeby może ostatni raz nasycić się dobrą chwilą, zbliżył się do Tatjany starszy garçon i wśród wielu ukłonów, przeproszeń i omówień oświadczył, że monsieur de Eagle polecił oświadczyć o swej obecności w tej cukierni....
Piotr wiedział, że takie jest nazwisko redaktora, ale nie znał go osobiście. Zdawało mu się, że omdleje z rozpaczy. Chciał wyjść. Tatjana pochwy-