Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.
185

rąbanych ran w czaszkę zmniejszył się i ręka nie była już tak zdrętwiała, odwiedził go kilkakroć Andrzej syn Eugeniusza Roszow — („André Rochoff“, jak stało na biletach wizytowych, których od czasu awantury kilka złożono na stoliku szpitalnym). Był to młody kandydat do urzędów sądowych, niedawno przybyły z Petersburga, protegowany przez wybitne osobistości, przystojny i elegancki. — Andrzej Roszow bywał bardzo często u generała i w sposób widoczny dla wszystkich kochał się w Tatjanie. Generał lubił go bardzo. Był to człowiek jego świata, niewątpliwy człowiek czynu, prokurator na razie in partibus infidelium, ale czyhający na swą chwilę. Roszow był bardzo przystojnym mężczyzną. Ubierał się najwykwintniej w mieście, o wszystkiem wiedział, wszystko umiał na pamięć, w każdej sprawie podał radę, jakiej potrzeba, i nic za to nie żądał. Szczęście Piotra zbyt było oczywiste, ażeby go Roszow nie spostrzegł. Wiedzieli o tem wszyscy, że piękny prawnik cierpi, jak potępieniec. On, człowiek zrównoważony, roztropny, spokojny, idący swoją drogą do celu, — na widok Tatjany i Piotra popadał w rozpacz dla wszystkich oczywistą, bladł, niemiał, upadał na duchu, nie panował nad sobą, a nawet przy świadkach płakał. Odtrącenie Roszowa nie było tak bezwzględne, jak sobie wyobrażał. — Tatjana, przed przyjazdem Piotra, dosyć lubiła pięknego prawnika. Raz w Paryżu przyznała, że się jej ten „André“ dosyć podobał, a tylko przez wrodzoną przekorność swej natury nie dała tego po-