Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.
187

matu, wychwalał piękność młodej polki, znowu potępiał oficerów piechoty — nie tylko jako dżentlmen, nie tylko jako rosyanin w tym kraju, gdzie powinno się nieść wysoko sztandar i t. d., ale również jako prawnik, jako jurysta, prawo i prawo nadewszystko mający na oku wśród nędz tego padołu.
Piotr wciąż obojętne zachowywał milczenie.
Gdy jurysta znowu począł wprowadzać go w bieg swych wywodów, popychać niejako ku pewnemu zamierzonemu celowi, — chory przerwał mu nagle wykład prostem pytaniem:
— Pan już pisał o tem wszystkiem do Tatjany Iwanowny?
Roszow zmięszał się.
— To jest o czem?
— O tem, że ja biłem się w obronie tej panny.
— Znając przywiązanie generała Polenowa do pana, — mówił Roszow zwolna i z namaszczeniem, — nadto, znając przyjaźń pańską dla Tatjany Iwanowny, wiedząc, że pan w tej chwili pisać nie może, rzeczywiście pośpieszyłem uspokoić generała i jego córkę, którzy skądinąd mogli otrzymać wiadomość o wypadku, — że właściwie sprawa jest drobna.
— A gdzie generał Polenow teraz przebywa?
— W Rapallo, pod Genuą.
— W raz z córką?
— Tak.
— Dziękuję panu, — rzekł Piotr twardo.