Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.
202

czegóż to podobne? Tam pielęgnowałyby cię z mademoiselle Mathilde i szybko wróciłbyś do zdrowia.
Generał rozkleił się zupełnie. Surowa marsowość wypełzła z niego i zaczaiła się chyba tylko w lampasach zesztywniałych kolan, w wysokości kołnierza i w srogiej szpadzie. Siedział zgarbiony, w postawie niemal petenta, naiwnie uśmiechnięty i bodaj na równi z córką zakochany w Piotrze.
— Toż całe miasto poczęłoby pleść tysiączne anegdoty, gdybym się stąd przeniósł do domu pana generała...
— Właśnie, właśnie... Wszyscy dziś mówią, że jesteś zakochany w tej polce, że dla tego biłeś się za nią. Pomyśl!... Tatjana!... A ot, dałeś się porąbać za tamtą. Gdybyś się teraz przeniósł do mnie, Tania byłaby uszczęśliwiona, bo byłby to dowód, że tamto — było sprawą li tylko honorową, bez żadnej głębszej przymieszki. Szczerze z tobą mówię... Sam wiesz, jak Tania, — sam wiesz, co w Paryżu... Tania — jakaż to złota dziewczyna... Piotr Iwanycz...
W głosie starego oficera brzmiała głęboka, pokorna, niska prośba. Piotr uczuł, że w tej minucie waży się coś w nim, jak na szali. Porwał się w sobie samym i wzmógł na duszy. Rzekł:
— Tania mię zrozumie! Muszę tu zostać.
— Musisz... — westchnął generał.
— Muszę!
Zarazem podniósł na starca oczy pełne wewnętrznego blasku i pieszczotliwie pogładził ręką jego rękę.