Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.




XXIV.

Przeniesienie się do domu generała po awanturze z oficerami i w takim stanie zdrowia było ze strony Piotra aktem męstwa. Domyślał się, jak zraniona musi być Tatjana. Gdy przychodziła odwiedzić go, zawsze w towarzystwie generała, albo mademoiselle Mathilde, witała go i żegnała w milczeniu, albo cichym, złośliwym uśmiechem. Wpatrywała się weń ciągle z uporem i natrętną pilnością... Znała jego uwielbienie dla swej cielesnej piękności, posunięte aż do szału, to też umiała je teraz wystawiać na próbę. Przyszedłszy z ojcem, lub Matyldą, umiała tak zawsze usiąść, aby się, niby przypadkowo, odsłoniła jej prześliczna noga w lakierowanym pantofelku i przejrzystej pończosze. Umiała niepostrzeżenie musnąć wargami rękę chorego, — tak uczesać włosy, jak to lubił, albo wymówić nie głosem, lecz ruchem ust dźwięki, które ich zawsze doprowadzały do szału i miłosnego obłędu. Piotr mocował się z tem wszystkiem. Prowadził dyalektyczne dyskusye ze swą zaczajoną namiętnością, usiłował ugłaskać ją, pokonać, obalić, zdusić. Wmyślał się tedy w piękność Tatjany i w jej duszę, — doprowadzał wyobrażenie do najwyższej granicy,