Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.
209

i pot stwarzają, zastawiają i noszą srebrne półmiski, jak szyją, piorą i podają do wdziania miękie jedwabie i łagodne atłasy. Obliczał w myśli wszystkie tyranie, podłości, zbrodnie, zdrady, pochlebstwa i służalstwa, z których wyrasta piękna wojskowa ranga, salon, ogród, śliczne meble, pudełka biżuteryi i flakony wonnych perfum...
Prowadziła z nim niemniej zaciekłą wojnę Tatjana. Pewnego dnia zostawiła obok łóżka w sposób niepostrzeżony, niewinny i naiwny paczkę listów, pisanych do niej ostatniemi czasy przez rozmaitych wielbicieli. Jedni z nich byli Piotrowi znani, inni nie. Pewne wyrażenia w tych listach były doszczętnie pozamazywane ręką Tatjany, w najoczywistszym celu pchnięcia go w rozpacz. Prócz tego stale i niezmiennie przebywała w towarzystwie Roszowa. Piękny prawnik był teraz nieodstępnym jej satelitą. W domu generała bawił ciągle. Zdawało się, że w nim na stałe zamieszkał. Ciągle coś przywoził, przynosił, odwoził do sklepów, załatwiał najrozmaitsze sprawy dla wszystkich, a szczególniej dla pań. Głos jego słychać było w salonie, w ogrodzie, w kancelaryi, a nawet w drugiem skrzydle, gdzie mieszkała Tatjana z Matyldą i gdzie dawniej tylko jeden mężczyzna, i to tajemnie, bywał. Do pokoju Piotra Roszow nie przychodził. Czasem tylko z głębi ogrodu, dostrzegłszy chorego w oknie, kłaniał mu się z wyrazem niekłamanej życzliwości, jak miłemu gościowi, w dodatku choremu, którego ze wszech miar należy obdarzać grzecznością. Dźwięk głosu Roszowa za-