szy postanowienie przymusowego niewidywania Tatjany. Tak postanowił i tak się stało. Nie pozwolił sobie na współczucie, które go dręczyło po opowieści o czynie na leśnej górze. Wiedział dobrze, iż ono istnieje w nim, jakoby owa zacieniona sztolnia, — wiedział, że istnieje w nim niezgruntowana, podstępna i zdradziecka namiętność. Nie mógł się z Tatjaną pogodzić, nie mógł jej darować Roszowa.... Miał wewnątrz siebie głębsze i stokroć boleśniejsze rany, niż na policzku. Probował tedy wypowiedzieć scytyjską wojnę namiętności samej. Nie pozwalał sobie na wspomnienie, na bezkarne marzenie, na sen o Tani. Kochał ją w głębinie swej, poza wolą i wiedzą. Ażeby wytępić fizyczną pamięć uroku, nie jadł prawie zupełnie mięsa, pił tylko mleko, często pościł, a wszelką reminiscencyę usiłował wyszarpać z ciała forsownemi trudami, ćwiczeniem na mustrach, gimnastyką, i dalekiemi, pieszemi spacerami. Częstokroć w nocy, osaczony od widzeń, wstawał z objęć tęsknoty, wyprowadzał konia i jechał w świat. Biała pawłoka szosy wapiennej uchodziła przed oczyma w noc, wsiąkała w nią i ginęła w niewidnej, ociemniałej pustce, gdy jechał mrocznie zamyślony. Wbrew woli, nie wiedząc o tem, śnił przecie wciąż o jednem. Roztapiający się w ciemności szlak drogi był jako zagadnienie ziemskiego bytu, niejasne już o krok, a niezgłębione o dwa....
Tajemnica uczynku Tatjany jak kruk siedziała na głowie, — zagmatwana jej dusza stowarzyszała się z jeźdźcem i długie z nim toczyła rozmowy.
Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.
228