Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.



III.

Piotr Rozłucki przyjechał w nocy na podrzędną stacyę bocznej kolei. W Warszawie zabawił kilka dni, nudząc się w hotelu i zwiedzając miasto. Zdumiewała go tam liczebna ilość polaków i jakość ich bytowania. Nie było z nimi tak, jak głosiły urzędowe podręczniki i jak podawały ustne wersye znawców. Gniewało to, że stanowili zwarty żywioł, zamknięty w sobie, którego ciemny od głębokości nurt niedostępny był dla postrzegacza. Postrzegacz życzył sobie, ażeby nie było w ogóle tej „polskiej kwestyi“. Nie mógł napawać się urokiem pięknych kobiet, oryginalnych przejawów kultury, sztuki, budownictwa, pamiątek, szczegółów życia, których nie znał. Wszystko to wplątane było w „kwestyę polską“ i musiało być wrogie dla człowieka, uprawiającego w tym kraju „sprawę rosyjską“. Podróżnik nie doznał w Warszawie ani jednego uczucia miłego. Wszystko tam było obłudne, czołobitne aż do nizoty, a zarazem zdradzieckie w tej uniżoności, albo wręcz wrogie i to wrogie śmiertelnie. Widział wartość, dostojeństwo, piękno i szczególny wdzięk zupełnie nowych przeja-