Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.
37

konno do nas, do Cierniów? Tam może ci zdołam wytłomaczyć, co ta piosenka znaczy.
— Jadę! Oczywiście.
— Ja z wami, — wmięszał się Wiktor. — Staruszek, jedziesz do domu? — skierował pytanie do ojca, „cichego“ pana Michała.
— Jadę. Każ zaprzęgać nasze szkapiny.
— Dziadek mi da kasztankę pod siodło? — poprosiła Kama kokieteryjnie starego generała. — Kuzynek Piotr odprowadzi ją z powrotem na uździenicy obok „Grzywacza“, na którym pojedzie teraz z nami.
— Już nie tylko kasztankę, ale i „Grzywacza“ zabierasz, Kama... — mruknął Hipolit.
— Jeszcze pewnie i ten konia nie ma, — dorzucił generał.
Ten ma swą szkapę, — rzekł Wiktor, zapalając nowego papierosa. — Ten nigdy nie liczył i nie liczy na pstrego konia waszej wielkopańskiej łaski.
— Wiktor! - obruszył się pan Michał ze smutną surowością, — jesteś niedostatecznie grzeczny względem dziadka.
Syn wahał się przez chwilę, a później, patrząc ojcu prosto w oczy, z okrucieństwem i ironią, rzekł zcicha:
Słuszaju’s!
To słowo dziwnie wszystkich ubodło i wzburzyło. Nawet Kama rzuciła na brata gorzkie spojrzenie. Ale student miał wyraz twarzy nieubłagany. Oczy mu się skryły pod zsuniętemi brwiami i nie