Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.
65

wnętrznej jakiś przedmiot szczególny. Zainteresowany, poprosił o wyjaśnienie jednego ze swych młodocianych sąsiadów. Objaśniono go w języku rosyjskim, że przedmiot przybity jest to potrawa, zwana „prażuchą“. Dodano, iż potrawa ta źle jest przyrządzona, nie smakuje nikomu, a zbyt często jest podawana, ażeby jej w taki sposób nie zademonstrować szerszemu kołu przechodniów i obywateli miasta. Tysiączne dowody mściwości młodzieniaszków uderzały Piotra na każdym kroku. Niektórzy z nich pochodzili, widocznie, z rodzin zamożniejszych, ze sfery ziemiańskiej, więc stawiali się wychowawcy hardo, a ten traktował ich, jak zbrodniarzy. Wywiązywały się awantury na całe podwórza, a nawet na całą połać przedmieścia. Piotr począł odróżniać jednych kozdrojowców od innych, jakoś związał się sympatyą z jednymi a antypatyą z innymi, choć żadnego z nich nie znał osobiście. Patrzył niemal na wszystko, co wyprawiali, i bawił się wybornie, niepostrzeżony wcale, obserwując ich życie. Codziennie, nieraz w różnych godzinach, oprócz samego p. Kozdroja, zwiedzali ten zakład specyalni rewidenci gimnazyalni, pomocnicy gospodarzy poszczególnych klas. Rewizye były bezskuteczne, gdyż dowody winy niweczyła ostrożność młodzieńców, znaki ostrzegawcze, tajemnicze świśnięcia, sygnały alarmujące i hieroglify kredą pisane na słupach.
Własne swe życie Piotr urządził sobie w sposób wygodniejszy wprawdzie od kozdrojowskiego, czem się nadzwyczajnie cieszył i świadomie napa-