Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.
75

setkę fur gliny. Nie dała tu nic, ani, jak mówisz, kultury, bo jej przecie sama za grosz nie ma, a tutejszą starą nie kulturę, — bo i tu aż cuchnie od dziczy, — lecz żywy narodowy rozpęd do europejskiego życia, — dławiła wszystkiemi siłami i sposobami. I oto jest, jak było przed wieki, — szczera ziemia i chłop ciemny, zabobonny, nieufny, zamknięty w sobie, a w zamknięciu swem tający, mówię, wieczną polską siłę. Dziwnem ci się to wyda, co powiem: nie pragnę ja nawet waszej oświaty dla tych ciemnych wioszczyn. Niech już ludzie lepiej żyją, jak żyli. Przynajmniej sobą zostaną. Trzeba czekać.
— Ale czyż to jest ideał — zostać sobą, — czekać? — Czyż nie wyższy to jest ideał poddać się działaniu takiej kultury, jaka jedynie wdrożona tu być może, bo ją będzie popychać wielka siła rosyjskiego mocarstwa? Trzeba tylko, żeby to państwo weszło na drogę, żeby ludzie kierujący przejrzeli...
— A tak — ludzie kierujący... Znam się już na tej śpiewce. Pomieszkasz tu, to zobaczysz...
— Gniewasz się na mnie?
— Broń Boże! Chcę ci powiedzieć, że ten naród tak rozbity, zniszczony, odarty ze wszystkiego, wyzuty z każdego prawa, niemal unicestwiony, istny żebrak, — godzien jest władać i rządzić sam sobą. Byłby to jeden z najpiękniejszych narodów Europy, byłoby to jedno z najzdolniejszych, najszlachetniejszych kulturalnych plemion, — gdyby nie Rosya. Skoro sobie myślę, coby tu było