Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.



IV.

Z Podlasia pojechał wprost do stryja Michała. Plan tej wizyty powzięty został tak nagle, w nocy, na dworcu kolejowym, że nie było czasu na zawiadomienie listowne, a telegramy budzą jeszcze w tamtych stronach panikę, gdyż otrzymuje się je tylko w razie śmierci kogoś z najbliższej rodziny. Przyjazd tedy nastąpił zgoła niespodziewanie i późnym wieczorem, a zaskoczył gospodarza już wprawdzie w łóżku, ale szczerze uradowanego z tej inwazyi. Stryjaszek porwał się z łoża z młodzieńczym zapałem i zakrzątnął około kolacyi. Narobił tedy strasznego na cały dwór hałasu, zbudził wszystkich, kto tylko spał pod dachem, zapędził do zarzynania ptactwa i gotowania wieczerzy. Po zjedzeniu wszystkiego, co tylko wniesiono, obadwaj długo w noc gawędzili w pokoju sypialnym stryja. Stał tam na stoliku pod oknem przypadkowo zostawiony kosz gruszek „winiówek“. Gawędząc tak de omni re scibili to ten, to ów z rozmówców sięgał ręką w ów kosz i wyciągał na chybił-trafił jakiś okaz. Tak to, w najniewinniejszy sposób, rozmawiając o rzeczach godnych zastanowienia, ujrzeli jednak po pewnym czasie tak znaczne