Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.
104

Szkliły mu się oczy z rozczulenia, gdy opowiadał, jak to byli latem w Cierniach wszyscy troje — Kama, Wiktor i Darzewski — „pan Darzewski“. Wymawiając to nazwisko, stryj Michał prostował się, przeistaczał, poważniał i zagłębiał w sobie. Mówił o swym przyszłym zięciu nietylko z szacunkiem, namaszczeniem, lecz i z jakąś trwogą. Gdy rozmowa odbiegła od Darzewskiego, jako tematu, znowu doń wracał. Piotr odczuwał, o co chodzi, to też mówił o narzeczonym Kamy niewiele, ale ze szczerą życzliwością i sympatyą. Stryjowi to nie wystarczało. Zamyślał się głęboko o tym przedmiocie i, milcząc, brnął wzdłuż niwy, szlakiem skiby świeżo wyoranej. Wreszcie zagadnął Piotra bez osłonek:
— Powiedzże mi, bracie, podoba ci się ten człowiek?
— Cóż za człowiek? Znowu Darzewski?
— No, właśnie.
— E, stryjaszku! Cieszmy się na spółkę, że tacy ludzie są w tym kraju, że tacy powyrastali wśród biedy i zgryzot... O czem tu rozprawiać!
— Szczerze tak mówisz, czy tylko chcesz mię ucieszyć?
— Szczerze mówię. Czyżbym nie mówił prawdy, gdy idzie o kochaną Kamę?
— O Kamę, widzisz, o Kamę. Toś mądrze powiedział...
— Młody a dojrzały człowiek, głęboka a spokojna natura.
— Spokojna, roztropna, jasna...

— Nie jest na służbie ........[1] jak ja,

  1. Przypis własny Wikiźródeł W innym wydaniu tekst nieocenzurowany: obcego państwa