Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.
152

kiejś porze tej nocy Piotr ocknął się w sobie i spojrzał nazewnątrz siebie. A więc — uciekł!
Zmocował się w sobie i dźwignął. Spojrzał na groźne w mrocznem niebie bryły, linie i załamania fortu. Podniósł dłoń prawą do czoła i salutował je po raz ostatni.
........................................................[1]
Równym krokiem poszedł w bok, naukos od fortu w kierunku stacyi kolejowej.
Daleko po zmarzniętej grudzie huczał kędyś za lasami nadchodzący pociąg.





  1. Przypis własny Wikiźródeł W innym wydaniu tekst nieocenzurowany: Następnie odwrócił się i salutował daleką w tej ziemi mogiłę ojca-wodza. Uśmiech spłynął na jego usta. Męstwo na duszę.