Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.



VI.

Po upływie pewnego czasu w bardzo niedrogiej restauracyi, gdzie Piotr jadał, spotkał się oko w oko z Wolskim. Przywitali się z wielką wzajemną satysfakcyą. Okazało się, że Wolski siedzi już od dłuższego czasu w Krakowie i że już z pism publicznych wiedział o awanturniczej Piotra ucieczce, ale nie mógł przypuścić, żeby taki sławny uciekinier miał siedzieć w Krakowie. Był to pierwszy człowiek, którego Rozłucki znał i z którym mówił otwarcie w tem mieście. To też szczerze był rad. Lecz Wolski był nie w humorze, zasępiony i zaambarasowany, a nawet chwilami tak przybity, że prawie nieprzytomny. Na indagacye ex-oficera odpowiadał półgębkiem, niechętnie i, co było najdziwniejsze, zgryźliwie. Dopiero po pewnym czasie, gdy razem wyszli na planty, przyznał się, że jest w nadzwyczajnie ciężkich kłopotach, gdyż ma tu w Krakowie proces — i to proces nielada, bo o roztrwonienie pieniędzy publicznych. Piotr osłupiał. Ksiądz Wolski i roztrwonienie pieniędzy publicznych? Kiedy takie pytanie ze zdumieniem zadawał, twarz Wolskiego mieniła się i ze wstydu dziwnie zapadała. Na prośbę o wyjaśnienie, wsty-