Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.
167

cony do owego Sikorskiego, kiwając boleśnie głową, odpierał gołosłownie jego zarzuty w sposób zaiste liryczny, prawie żakowski, nie posiadający żadnej prawnej wartości. Obracając się do sędziów i otyłego zakonnika, według jego żądania, przysięgał, że jest w tej rzeczy niewinny. W innych rzeczach — może tak, w tej — nie. Co do Natalii Mikuciówny, płonąc ze wstydu, wyznawał, że istotnie miał do niej niejaką „męską skłonność“, ale była to zgoła platoniczna sympatya. Nigdy jej z tego tytułu pieniędzy nie udzielał. Przeciwnie — i tak dalej... Sekretarz skwapliwie zapisywał te jego ekspektoracye, szczególniej co do „innych rzeczy“. Tłomaczenie się Wolskiego sprawiło wrażenie jaknajgorsze. Nie postawił żadnego niezbitego dowodu swej niewinności. Mówił o jakichś amorach, a co do spraw pieniężnych przysięgał, dawał wielekroć słowo honoru. Jeden z sędziów, ów młody z czarną brodą, zabrał głos i podkreślał tę okoliczność, iż pan Wolski, który przed chwilą przyznał się w całej rozciągłości do „innych rzeczy“, to jest do wykroczeń natury moralnej, — w tej sprawie, o którą chodzi, na tak głębokie i chrześciańskie postawienie kwestyi, jak to uczynił brat Leon, zachowuje przecież swój sekret. Młody prawnik zwrócił także uwagę na to, że odpieranie zaświadczeń niewątpliwych słowem honoru, czy gołosłowną przysięgą nie może mieć dla sądu znaczenia. Pytał wreszcie, czy pan Wolski może złożyć jakiś dowód rzeczowy, oczywisty, to, co się nazywać może dowodem prawdy, dla obalenia, jeśli nie dowodów, to poszlak winy,