Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.
170

Czy był tam który z was, pospołu z tym, oskarżonym?
— Byli tam świadkowie, którzy tu stają mu do oczu... — mówił przewodniczący łagodnie, wskazując na prostych ludzi.
— Ja tam również zajrzałem. Widziałem wówczas tego „pana Wolskiego“, jak był kapłanem w puszczy, w lesie, w nocy ..................[1] Bóg był z nim i przed Bogiem on otwierał duszę ludu. Gdy wznosił ręce, dusze ludzkie dźwigał ku Bogu. Strzeżcie się, wy, sędziowie!
— Czemże to grozisz nam, mości panie? — zapytał siwy staruszek z „hiszpanką“, dotąd milczący.
— Nie grożę wam niczem. Daję wam tylko pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Weźcie je przecież pod rozwagę, jako najważniejszy argument.
Przewodnik rozprawy patrzał na Piotra głębokim, uważnym, spokojnym i, możnaby powiedzieć, współczującym wzrokiem. Rzekł łagodnie:
— Dziękujemy. Czy nic już więcej nie ma pan do udowodnienia w tej sprawie?
— Owszem, mam jeszcze słowo.
— Słuchamy.
Piotr skierował oczy wprost na hrabiego Nastawę i rzekł wyniośle, niemal rozkazująco:
— Panie hrabio! Wzywam pana do wyświetlenia i udowodnienia całej dodatniej misyi księdza Wolskiego na Podlasiu.
Hrabia Nastawa patrzał na niego obojętnie, jakby wcale nie słyszał. Prezes odezwał się:

— Hrabia Nastawa składał tu już swe zezna-

  1. Przypis własny Wikiźródeł W innym wydaniu tekst nieocenzurowany: , pośród czyhającego nieprzyjaciela.