Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
13

były książki polskie. Widział daleko od siebie niskie życie, życie istotne, płynące wiekuistym przaśnym zdrojem, jak nieśmiertelna woda z zamulonego stoku, z tajnych źródlisk pod ziemią buchająca, — ale nie mógł do tej wody dostać ustami. Pierwszy to raz w życiu mówił o tej rzeczy z kimś młodym i rozumnym. Z małych i niechętnych słów Darzewskiego wnioskował, że jest przecie jakaś gdzieś praca...
Znowu rozległ się dzwonek i Piotr usłyszał w przedpokoju głos kuzynki Kamy. Na jej spotkanie wyszedł Darzewski i wnet wprowadził ją do „salonu“. Kama była ubrana wykwintniej, uczesana modniej i naogół jakaś inna, strojniejsza. Cieszyła się widokiem Piotra i ze szczerością poczęła rozmawiać z nim po polsku.
— Kuzynie! mówisz doskonale po polsku...
— A mówię i to na złość tobie, kuzynko.
— Kto cię uczył?
— Bieda uczyła.
— Niezła to jest, widać, nauczycielka. Ponieważ ja jestem również nauczycielką i to tegosamego przedmiotu, więc po tym egzaminie z dwuletniej nauki chcę ci postawić stopień bardzo dostateczny.
— Dziękuję, ale ja jestem uczeń nadmiernie ambitny. Muszę być we wszystkiem prymusem.
— Patrzcie! Weźże sobie jeszcze lepszego pedagoga.
— Mówił mi tutaj twój narzeczony...
— Jak widzę, to nawet echa zapowiedzi dochodziły do twego fortu.