Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.
214

grodą moją było zawsze przeświadczenie, że mogłem mieć szczęście bronienia pani hrabiny...
W tejsamej chwili począł mówić o czem innem, o braciach Wright’ach, twierdząc, że są to dwaj, co nastawili kierownik świata w inną stronę, — o lotnictwie i konieczności zbudowania statku polskiego. Ten zwrot rozmowy był tak nagły, że aż niegrzeczny. Wyglądało to na dość poziome korzystanie z sytuacyi. Piotr zrobił to świadomie. Świadomie wskazywał palcem konieczność zbudowania kosztem polskim statku powietrznego, a mówił to przecie do ludzi bardzo bogatych... Mówił o tem wszystkiem długo i szeroko wobec hrabiego Nastawy, jego żony i synów.
Cel tego wykładu był tak oczywisty, że na twarzy hrabiny odmalowała się gorzka uprzejmość, a w oczach pana domu zatliły iskry chytrości. Pod pozorem dopełnienia obowiązków gospodyni hrabina zręcznie wysunęła się z tego pokoju, — chłopcy, zabawiwszy tam jeszcze przez chwilę, cofnęli się również. Został Wolski, Rozłucki i Nastawa. Hrabia ujął Piotra pod ramię i razem z nim zbliżył się do kominka. Szli po dywanie i Piotr miał nie tylko wrażenie, lecz przeświadczenie, że obok niego ten nie idzie, lecz skrada się, i że to nie jest człowiek, lecz tygrys. Stanął przed maszynką, szerzącą ciepło, i patrząc w jej syczące wielobarwne rurki, myślał o tem, że ów Nastawa zwyciężył go nareszcie. Dla tego synom pokazał szramę na twarzy i opowiadał o „bohaterstwie“ wystąpienia, że już teraz wygrał tę sprawę. Nieszkodliwy to nieprzy-