Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.
216

— Oczywiście.
— Otóż, o ile moja skromna kasa starczy, jest ona do pańskiej dyspozycyi.
— Czy podobna?
— Nie jest to przecie rzecz pańska, lecz nasza. Więc ta moja gotowość do usług nie może panu sprawiać przykrości...
— Rzecz nasza, to znaczy — czyja?
— Rzecz kraju.
— Och, jest to frazes...— uśmiechnął się Piotr, nie wyjaśniając, komu ubliża, sobie, czy swemu rozmówcy.
— Jeżeliby pan zbudował ów statek powietrzny, — tłomaczył hrabia, — przecież kraj zyskałby na tem.
— I ja również.
— I ja również.
— A pan hrabia co mianowicie?
— To rzecz moja... — oświadczył Nastawa z niewyjaśnionym uśmiechem.
Piotr nachylił się do niego i powiedział zcicha:
— Byłbym przez pana, jako męża pani hrabiny, wynagrodzony za to...
Powiódł dłonią wzdłuż blizny twarzy.
Oczy hrabiego zasłoniła zemsta. Pohamował się jednak i rzekł z uprzejmą wesołością:
— Nawet pobyt w trzeźwej Ameryce nie pozbawił szanownego pana tego bogactwa romantyzmu, w jaki zawsze jego wyobraźnia obfitowała.