Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
17

się głębokie uwielbienie. W chwili milczenia, która nastała, rzekł do Piotra:
— Gdy się zbliżać do naszych rzeczy, jak to jest za studenckich czasów, to takie się ma uczucia, jakie pan przedstawił. Ale gdy zacząć cokolwiek robić, gdy się stanie wobec żarłocznego życia, które próżni nie znosi i zapełnia je tąsamą miazgą pospolitości, co na całej kuli ziemskiej, — to wówczas przedzierzga się człowiek albo w jakiegoś partyjnego pospolitaka, albo, co gorsza, w partyjnego również za-nos-wodza. Niełatwo tu wybrnąć z tego dylematu.
Karolowa przerwała dyskusyę, dając znać, że herbata gotowa.
Stołowy pokój był jeszcze najzupełniej studencki. Brak przepychu dawał się tam widzieć od pierwszego rzutu oka. Kama usiłowała ukryć zbyt jaskrawe objawy tego braku przepychu w rozmaity sposób, co się jej raz udawało, a drugi raz niebardzo. Szklanka herbaty Wiktora stygła, gdyż nie nadchodził z adwokackiego „gabinetu“ za korytarzem. Zjawił się wreszcie, gdy ilość ciastek była już znacznie uszczuplona. Był w złym humorze. Usiadł na swem miejscu bez zwykłego uśmiechu i zwykłych figlów w słowie.
— Cóżeś taki skwaszony? — dopytywała się Kama.
— Et, nic, tak sobie.
— Spotkało cię co złego?
— Nie.
— Kuzyn pomyśli, żeś nierad z jego przybycia.