Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.
19

rąk, żeby zaś po drodze złe nie zeżarły. Dobrze trafiła!
Kama zafrasowała się żywo:
— A co? A co?
— No to! Pawełek Górniak właśnie na matusine serki czeka.
— A co? A co?
— A to, że Paweł Górniak trzy dni temu... — Wykonał dokładnie określający gest ręką.
— Och! — jęknęła Kama, zakrywając oczy.
Mężczyźni skrzywili się z odrazą.
— Cóż to było? — zapytał Piotr.
Darzewski rzekł spokojnie:
— Nie można było nic poradzić.
— Nic a nic, — dorzucił Wiktor.
— Powiedziałeś jej? — zapytał pierwszy.
— Nie.
— Trzeba przecie... — mówił ze smutkiem.
— To idź, powiedz.
Stali obadwaj przy stole, patrząc na siebie zimnemi i mądremi oczyma. Wiktor podniósł głowę. Spojrzał na Piotra z uśmiechem cichym i żałosnym, który go uczynił niesłychanie podobnym do stryja Michała i który samego stryja jak żywego przypomniał.
— No, darmo! Trza do niej iść... — rzekł do siebie.
Westchnął cichaczem, odwrócił się i wolno poszedł do kancelaryi.