Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.
23

ośmielił. Od tych drohiczyńskich ruin kościelnych biła wzniosłość. Stały godnie na straconej placówce rzymskiego katolicyzmu, wyrażając jego znakomitą zasadę: rozkazywać z pokorą i poddawać się z nieulękłą dumą. Sowy się w nich gnieździły i kawki, nowy rodzaj mnichów. Refleksye nieszczęśliwe, bezwładne, pełne zgryzoty i bezpłodności, wysuwały się z każdej uliczki i zza każdego węgła. Piotr błądził po tych gruzach, oglądał ołtarze z obrazami, ....................... odrzwia, z których wyłupano kamienne obramowania, — filary .....................................
Smutek, odraza i nuda wypchnęły go wreszcie spomiędzy tych nawisłych kamieni i spod sklepień, przesiąkłych zaciekami wilgoci. Wyszedł stamtąd pośpiesznie, minął rynek i stanął na wysokiem urwisku. W dole przewijał się nizinami Bug, wypływając z lasów i wstęgą — wstęgą zanurzając się znowu w lasy sine. Daleko leżało Podlasie. Wioski, łęgi, pola, cerkwie połyskujące w zachodzie słonecznym. W śniadą dal ciągnęła się ta ziemia niska, cicha i smutna. Piotr patrzał na nią zdobywczym, mierzącym i ważącym wzrokiem. Myśl zimna i zapytująca na zimno stanęła w mózgu, szukając jednego wskazania, jak nieulękłą i niezmienną wolę wydobyć ze swego ducha i jak nią, niby stalowem narzędziem, urobić wolę tego ludu, wiernego swej idei. Czy zwali mądry czas i niepobłażliwe jego koleje tryumfujące bizantyjskie cerkwie, jak zwalone zostały tryumfujące kościoły